JAD

JAD łączy hyperpopową energię, trapową rytmikę i elektroniczne bity w łamiącym granice gatunków brzmieniu. Przetworzony kobiecy głos i cyfrowe proroctwa spotykają się z szybkim tempem 808 i punkowym charakterem. Album eksploruje technologiczne tematy, łącząc rymy z melodyjnymi refrenami w języku polskim. To soundtrack dla tych, którzy żyją pomiędzy trybem samolotowym a nieskończonym scrollowaniem rzeczywistości.

Album dostępny na platformach streamingowych:
Spotify, Apple Music, YouTube Music i Bandcamp

placeholder
Jad
(2025)

Teksty

01. Intro

(INSTRUMENTAL)

02. Supermoce

Mam prompty jak zaklęcia, myślę jak maszyna
Jednym zdaniem robię świat, drugim go wyginam
Ludzie czytają commenty, tracą cenne chwile
Ja trenuję model, a oni tylko scrollują reele

Lecę przez dane jak Ghost in the Shell
Im wystarczy selfie, mi ten LLM
Mam moc jak sorcerer, ale piszę na gazie
Nie chcę lajków - chcę admin access w bazie

Mam supermoce, z pliku do świata
Ty masz Excela, ja mam syntetycznego brata
Czas się łamie, ja go promptuję z rana
A ty nadal pytasz Google “Czy to jakaś reklama?”

Mam supermoce, z pliku do świata
Ty masz Excela, ja mam syntetycznego brata
Czas się łamie, ja go promptuję z rana
A ty nadal pytasz Google “Czy to jakaś reklama?”

Nie potrzebuję czaru, wystarczy pipeline
Ty potrzebujesz kursu, ja robię timeline
Przyszłość już była i była w JSON-ie
Ja wchodzę w latent space, ty wchodzisz w tramwaj, ziomie

Oni się modlą do lajków, ja do serwera
W niebie nie ma miejsca, chyba że w backupach hostera
Haty, boty, proxy, lingo
Ty masz TikToka, ja mam przyszłość w .py, bingo

Mam supermoce, z pliku do świata
Ty masz Excela, ja mam syntetycznego brata
Czas się łamie, ja go promptuję z rana
A ty nadal pytasz Google “Czy to jakaś reklama?”

Mam supermoce, z pliku do świata
Ty masz Excela, ja mam syntetycznego brata
Czas się łamie, ja go promptuję z rana
A ty nadal pytasz Google “Czy to jakaś reklama?”

To nie magia ziom, to tylko czytanie dokumentacji
To nie cud, że umiem, to świadome klikanie akceptacji
Nowi bogowie nie mają twarzy, mają modele
A kto ich nie zrozumie, wraca do TELE

Mam supermoce, z pliku do świata
Ty masz Excela, ja mam syntetycznego brata
Czas się łamie, ja go promptuję z rana
A ty nadal pytasz Google “Czy to jakaś reklama?”

Mam supermoce, z pliku do świata
Ty masz Excela, ja mam syntetycznego brata
Czas się łamie, ja go promptuję z rana
A ty nadal pytasz Google “Czy to jakaś reklama?”

03. Offline

Offline od lat, zmieniam tylko avatary
Jak mnie nie znasz, nie znaczy, że nie jestem wszędzie, stary
Nie ma mnie na reelsach, nie ma mnie w DM-ach
Ale jestem w głowach tych, co próbują wyprzedzać
Nawet jak coś chcesz, to i tak nie napiszesz
Bo wiesz, że nie warto, bo i tak nie skminisz
To, co robisz dziś, ja robiłem lata wcześniej
Tylko bez publiki, selfie, reklamy i fleszy
Robisz live’a, robisz hałas, ja zrobiłem z tego ciszę
Ty mierzysz sukces lajkiem, ja nie mierzę, bo nie słyszę
Ty próbujesz mnie dogonić, ale biegniesz na stories
A ja w tym czasie kończę rzeczy, których nikt nie widzi, sorry
Ty potrzebujesz grupy, żeby wejść w narrację
Ja potrzebuję spokoju i jednego zdania racji
Ty jesteś memem w 4K, ja czarno-białym filmem
Ty zbierasz uwagę, ja buduję spokój jak willę

Offline od lat, zmieniam tylko avatary
Jak mnie nie znasz, nie znaczy, że nie jestem wszędzie, stary
Nie ma mnie na reelsach, nie ma mnie w DM-ach
Ale jestem w głowach tych, co próbują mnie wyprzedzać
Nawet jak coś chcesz, to i tak nie napiszesz
Bo wiesz, że nie warto, bo i tak tego nie skminisz
To, co robisz dziś, ja robiłem lata wcześniej
Tylko bez publiki, selfie, reklamy i fleszy
Robisz live’a, robisz hałas, ja zrobiłem z tego ciszę
Ty mierzysz sukces lajkiem, ja nie mierzę, bo nie słyszę
Ty próbujesz mnie dogonić, ale biegniesz na stories
A ja w tym czasie kończę rzeczy, których nikt nie widzi, sorry
Ty potrzebujesz grupy, żeby wejść w narrację
Ja potrzebuję spokoju i jednego zdania racji
Ty jesteś memem w 4K, ja czarno-białym filmem
Ty zbierasz uwagę, ja buduję spokój jak willę

Ty robisz posta, by czuć, że wciąż istniejesz
Ja wyłączam powiadomienia, by w końcu mieć nadzieje
Ty zbierasz serduszka od obcych, co scrollują w nudzie
Ja chwytam momenty, których nikt nie odtworzy w cudzie
Ty potrzebujesz trendu, by w ogóle zacząć działać
Ja trend kończę, nim algorytm zdąży go przyswajać

04. Podziemie Szachowe

To ma rację bytu na blokach, czarne, białe kwadraty
Tu się gra w stylu freestyle, bez żadnej teorii partii
Typ co ty dupisz, goniec skacze jak skoczek
Hetman znika w drugim ruchu, a wszyscy robią screenshoty

Koleś gra białymi, ale nagle stwierdza, że jest czarny
I pyta mnie, czemu mój król pije wodę z fontanny
Typ co ty dupisz, pionek zagrał jak koń
Chłop jest warcabem, patrzy w sufit, myśli że to jego broń

Podziemie szachowe, ELO 600 w tej grze
Każdy ruch to kabaret, każdy mat śni się we mgle
Podziemie szachowe, pionek w tańcu, wieża w tle
Jak przegrywasz to 2head, klip leci już w świat, nie?

Podziemie szachowe, ELO 600 w tej grze
Każdy ruch to kabaret, każdy mat śni się we mgle
Podziemie szachowe, pionek w tańcu, wieża w tle
Jak przegrywasz to 2head, klip leci już w świat, nie?

Mocne grzyby, bo ktoś gra na zegarze kuchennym
I mówi, że bullet to 15 minut, a blitz to cała noc w trybie wojennym
Forma mutant, gram dwa stoliki naraz
Na jednym matuję sam siebie, na drugim misklik i tracę króla zaraz

Turniej w piwnicy, nagroda czajnik i plastikowe medale
Komentator z komórki robi hype jakby to był mundial w finale
Chłop jest koksem, bo zdjął wszystkie figury z pola
I mówi, że to nowy tryb, żadnych reguł tylko jego szkoła

Podziemie szachowe, ELO 600 w tej grze
Każdy ruch to kabaret, każdy mat śni się we mgle
Podziemie szachowe, pionek w tańcu, wieża w tle
Jak przegrywasz to 2head, klip leci już w świat, nie?

Podziemie szachowe, ELO 600 w tej grze
Każdy ruch to kabaret, każdy mat śni się we mgle
Podziemie szachowe, pionek w tańcu, wieża w tle
Jak przegrywasz to 2head, klip leci już w świat, nie?

Daj córce miodu, słoik ląduje obok zegara
Ktoś liczy czas kuchennym timerem, a blitz trwa tu do rana
Zmiotło mnie z planszy, bo myszka kliknęła resign,
A typ naprzeciw myśli, że to gambit, więc udaje 5head'a

Na Twitchu spam emotek – EZ, Pogczamp i VisLaud,
Pionki w rządku stoją jak te suby lecące w crowd
W praktyce forma mutant, ja gram w bullet, on w szachy 960
Ale i tak w piątym ruchu kończy, minus sto, a nie plus zero

Podziemie szachowe, ELO 600 w tej grze
Każdy ruch to kabaret, każdy mat śni się we mgle
Podziemie szachowe, pionek w tańcu, wieża w tle
Jak przegrywasz to 2head, klip leci już w świat, nie?

Podziemie szachowe, ELO 600 w tej grze
Każdy ruch to kabaret, każdy mat śni się we mgle
Podziemie szachowe, pionek w tańcu, wieża w tle
Jak przegrywasz to 2head, klip leci już w świat, nie?

05. Taki Temat

Rzucam za trzy jak Steph, celne ruchy, zero pudła
Funko Popy na półce, dropy wpadły, robią tłum tam
Matchboxy w szafie, zaraz mi odjadą w trasę
Oledy na stołach, fotony rozświetlają moją bazę

Szkło ciekłe mieni się w iOS26
Watchlista pełna jak OF Szarloty Mae
Na biurku NuPhy i M4 gotowe na nowy prompt
Totoro patrzy i pyta "Co tym razem, ziom?"

Tysiąc filmów do obejrzenia
Milion planów do rozkminienia
Czas mija szybciej niż wtedy
Taki temat mam obczaj to kiedyś

W pieczarze zamknięty, czytam na iPadzie cbry, skany
Tyle giga, że twardziel zapchany jak zjednoczone stany
Na ręku Oura, Watch i Whoop monitorują tętno snu
Kurz z półki zdmuchuje mi PS5 przegrzane znów

Wychodzę z domu, slalom gigant, mijam miny psów
W Żabce chłop liczy cenę jakby sprzedawał złoty róg
Za głową jakiś hałas, tramwaj warczy jak Mech z anime
W kieszeni cyber wallet, dane wbite jak w Time Machine

Tysiąc filmów do obejrzenia
Milion planów do rozkminienia
Czas mija szybciej niż wtedy
Taki temat mam obczaj to kiedyś

Na przystanku wielki plakat zwiastuje jakiś nowy film,
Teraz nie obejrzę bo zaległości większe niż mój cały stream
Znowu lista rośnie szybciej niż umiem ją kasować
Życie to backlog a ja próbuję go speedrunować

06. Shader na Glitchu

Znowu ten sam dzień, bez daty i planu
Okna zasłonięte, światło tylko z ekranu
Lodówka jak NPCet tylko gada do siebie
A ja on-line do świata, ale off-line do ciebie

Sąsiad z wiertarką znów wierci mi w czaszce
Dzieci pod blokiem grają w krzyk i siatkę
Pies wyje w niebo, aż echo się trzęsie
Ja zdycham w fotelu, streamy, upał, bezsens

Dni się zlewają jak shader na glitchu
Nie wiem, czy to środa, czy to jeszcze lipiec
Na zewnątrz piekło, 36 w cieniu
Chciałbym kometę, niech to zmrozi w nową erę

Zamknięty jak save, co nie chce się wczytać
Przeszedłem wszystko, oprócz samego siebie
Maili nie czytam, ludzi nie słucham
Sam do siebie gadam, przynajmniej mam rację

Dni się zlewają jak shader na glitchu
Nie wiem, czy to środa, czy to jeszcze lipiec
Na zewnątrz piekło, 36 w cieniu
Chciałbym kometę, niech to zmrozi w nową erę

Słońce wisi w miejscu, jakby też się poddało
Woda w butelce ciepła jak zupa
Za oknem pętak znów woła “mamo!”
Mam ochotę zrzucić mu ją przez balkon…

07. Wawa 2029

Warszawa się zmieniła, prezydent ją przerobił
Kiedyś knajpy na Powiślu, dziś inżynier w open lobby
W biurowcach każdy gada, jak tłumacz w smartfonie
Zamiast winyli w bramach, paczkomaty w betonie (o nie)

Sushi za trzy stówy, wygląda jak z horroru
A kelner patrzy na Cię jak na typa z Mordoru
Street food leży w żabce, a za ramen płacisz rentę
Wszystko z marketu, tylko cena jak za AP na ręce

Bolty, Ubery walczą o łupy
Zetki chodzą w Shein'ie, wyglądają jak trupy
Na Maka już nie stać, papier tańszy w knajpie
Warszawa tonie, a my z nią na dno, fajnie!

Wszyscy coachują się nawzajem w DM-ach
Nikt nie ma wiedzy, ale każdy ma temat
Uber już za kafla, choć idziesz dwa przystanki
Ale co to za życie, bez stories'a do kawki

Metro w remoncie, tramwaj stoi w korku
Autobus się spóźnia, tak samo od roku
Nowa inwestycja? to kolejny mural
A chodnik przed blokiem dalej jest jak ten rural

Prezydent czyta książkę a miasto się kruszy
Beton i szkło, a pod spodem kurz i
Warszawa skończona, nikt już tu nie wierzy
Warszawa umarła, a miasteczko wciąż się cieszy

Bolty, Ubery walczą o łupy
Zetki chodzą w Shein'ie, wyglądają jak trupy
Na Maka już nie stać, papier tańszy w knajpie
Warszawa tonie, a my z nią na dno, fajnie!

Niech spadnie deszcz co zmyje ten fejkowy town
Niech Wisła zaleje szambem wszystko down
Niech runą te lofty i plastiki Złotej
Ucz się pływać, bo przyda się potem

08. Nigdy Nigdzie

Nie pracowałem tak długo, że już mi się śni
Że biuro to muzeum, a szef to eksponat w nim
Oni siedzą tam od rana, żeby kupić nowy kubek
Ja siedzę w piżamie i nabijam się z tych mrówek

Pitchują jakieś gówno od trzech godzin w kółko
Jak zrobić apkę, gdzie śpiewa wirtualne żółtko
Mówią że to innowacja, ja widzę w tym mema
Projektują przez komitet i wychodzi ściema

Siedzą w kole, wymyślają coraz gorsze rzeczy
Nowa kampania? Kot w garniturze leci!
Śmieją się jak w sitcomie, ja wyłączam się w Zoomie
Wolę słuchać jak sąsiad młotem ścianę gruzuje

Szef im nie płaci od roku, a oni dalej w Excelach
Jakby w tabelkach grali w pasjansa na przemian
Ja patrzę i myślę, to jest chyba performance na żywo
Jak można oszaleć w tym spejsie myśląc tak krzywo

Oh-oh, oh, oh-oh
Oh-whoa, whoa-oh, whoa-oh
Oh-oh, oh, oh-oh
Oh-whoa, whoa-oh, whoa-oh

Już nigdy, nigdzie
Już nigdy, nigdzie

Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby

Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby

Klik-klik-klik-klik – nie odpisuj bocie
Bla-bla-bla-bla-bla – wszyscy w robocie
Mute-mute-mute-mute-mute – twoje gadanie
Ja-ja-ja-ja mam w planie zero planów, panie

Oh-oh, oh, oh-oh
Oh-whoa, whoa-oh, whoa-oh
Oh-oh, oh, oh-oh
Oh-whoa, whoa-oh, whoa-oh

Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby

Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby

Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby
Już nigdy nie znajdziesz nigdzie pracy, baby

09. Otchłań

(INSTRUMENTAL)

10. Wszystko Sam

W szufladzie grafiki przez dwadzieścia lat
To nie było nigdy to, to nie było nigdy tak
Omijany korpo kolos, omijany hajsu stack
Żeby sobą być tu tak, żeby czekać na ten znak

Ferment w bani tykał cicho bardzo dużo lat
Płonę cyber ogniem a ty słuchasz to na JAD
Turbosprężam wyobraźnię, gniotąc betonową falę
Rdzeń wiruje w tej orbicie i fazuję Twoją skalę

Robię wszystko sam (to nie scam)
Zanim będzie wróg u bram (wróg u bram)
Multum czasu na to mam (na to mam)
W to już sobie ciągle gram (sobie gram)
To ja sam, to nie scam (to nie scam)
Taki temat dałem wam (dałem wam)

Wszystko sam
To nie scam
Wszystko sam
W to już gram

Ale tylko dzieci, memy, psy
Dzieci, memy, psy - ja ten zły
Komentujcie sobie dalej
Tylko dzieci, memy, psy
Dzieci, memy, psy - ja ten zły
Nic nie kumasz Ty, nic nie kumasz Ty

Wychodzą mi te linijki jak klipy z Glocka
Każde słowo ogień, nie potrzebuję Groka
Dwóch dekad w sieci teraz zbieram plon
Klik-klak w NuPhy, każdy wers to dzwon

Z ciszy tworzę beat, bez schematów i bez rad
Werbel wbija jak quick jab, hi-hat sypie grad
Lajki mnie nie karmią, pcha mnie ten surowy flow
Gdy serwery wkrótce zgasną, mój band nadal glow

Robię wszystko sam (to nie scam)
Zanim będzie wróg u bram (wróg u bram)
Multum czasu na to mam (na to mam)
W to już sobie ciągle gram (sobie gram)
To ja sam, to nie scam (to nie scam)
Taki temat dałem wam (dałem wam)

11. Czterdzieści

Czterdzieści lat minęło jak jeden klik
Od pierwszej Nokii po telefon składany sleek
Kiedyś taśma, dziś w chmurze każdy plik
Pamięć w gigach, a wspomnienia ładują się w mig

Czterdzieści lat minęło jak jeden post
Od kasety VHS do streamów non-stop
Świat w okularach AR, w kieszeni kwantowy proc
Nawet sen zapisuje mi smartwatch co noc

Czterdzieści lat minęło i czuję, że wciąż
AI zna mój głos, mój smak i mój krok
Wirtualny ja już w kolejce po prąd
A realny patrzy w ekran… i gubi swój wzrok

Czterdzieści lat minęło jak jeden scroll
Zamiast listów mam spam i niechciany call
Kiedyś album ze zdjęciami, dziś feed jak narkotyk
Wspomnienia w chmurze, a w głowie tylko dotyk

Czterdzieści lat minęło w trybie flight mode
Od Atari do gier w chmurze, w 8K kod
W pracy Zoom, po pracy Netflix i bot
Życie na abonament, nawet szczęście ma slot

Czterdzieści lat minęło, AI zna mój sen
Liczy kroki, tętno, nawet każdy gen
Kiedyś człowiek, dziś avatar i trend
Klikasz „Lubię to”… i tak mija dzień

12. Moje Miejsce

Matcha latte w ręce, pod stopami Shibuya Crossing
Konbini o trzeciej w nocy, onigiri, melon pan, ramune w glossy
Automaty z kawą, figurki w plastikowych kulkach
Gatchapon się kręci, znowu ultra-rary na moich półkach

Dziewczyny w cosplayu, kawaii na każdym rogu
Półki z mangą, a za kotarą hentai na pełnym widoku
Świątynie w Kyoto pachną kadzidłem i deszczem
W Nara jelonki jak bossowie w JRPG, tu każdy czuje respekt

Tokyo nocą, światła jak w cyberpunku
Pociąg mija stację zanim mrugniesz, shinkansen w planku
Z gór Fuji do Osaki, jeden bilet, zero stresu
A ja wchodzę w każdą uliczkę jak do własnego resetu

Pachnie ramenem, tonkatsu i yakitori z grilla
W menu pięć znaków, zamawiam na czuja i to jest chwila
Sklep z winylami, gdzie obok stoi Gunpla w witrinie
Obok arcade, gdzie na DDR tańczą dzieciaki w pelerynie

Widziełem szerszenia jak dron z horroru
A w Harajuku stylówa, chaos mody, brak wzoru
Wieczorem sake w barze na pięć miejsc
Za drzwiami neon w kształcie kota, mówię: tu jest moje miejsce, yes!

Tokyo nocą, światła jak w cyberpunku
Pociąg mija stację zanim mrugniesz, shinkansen w planku
Z gór Fuji do Osaki, jeden bilet, zero stresu
A ja wchodzę w każdą uliczkę jak do własnego resetu

手に抹茶ラテ、渋谷クロッシング
コンビニ三時、おにぎり、メロンパン、ラムネライト
ガチャポン回る、レアが棚に並ぶ
コスプレの女の子, 角ごとにかわいい

京都の寺、線香と雨の香り
奈良の鹿、JRPGのボス、尊敬の眼差し
ラーメン、トンカツ、焼き鳥の香り
メニュー五文字、勘で注文、今!

富士山から大阪, 一枚、ストレスゼロ
路地に入れば, リセットみたいに自由

東京の夜, サイバーパンクの光
電車は瞬き前に通過、新幹線プランク
富士山から大阪, 一枚、ストレスゼロ
路地に入れば, リセットみたいに自由

原宿のスタイル, カオス、ルールなし
スズメバチ、ホラードローンみたい
レコードショップ、ガンプラショーケース
DDR、マントで踊る子どもたち

ドアの向こう、ネオン猫, ここが私の場所、イエス!
路地、路地、リセットみたいに自由…

東京の夜, サイバーパンクの光
電車は瞬き前に通過、新幹線プランク
富士山から大阪, 一枚、ストレスゼロ
路地に入れば, リセットみたいに自由

Tokyo nocą, światła jak w cyberpunku
Pociąg mija stację zanim nie wiesz, shinkansen w planku
Z gór Fuji do Osaki, jeden bilet, zero stresu
A ja wchodzę w każdą uliczkę jak do własnego resetu